Niniejszy artykuł przedstawia definicje obu rodzajów ataków, wyjaśnia ich mechanizmy działania oraz główne cele. Omówione zostaną kluczowe różnice między atakami DDoS a brute force, zilustrowane przykładami rzeczywistych incydentów wraz z ich skutkami i analizą. W dalszej części skupimy się na metodach ochrony przed tymi zagrożeniami – zarówno w kontekście infrastruktury sieciowej (w przypadku DDoS), jak i zabezpieczania systemów uwierzytelniania (w kontekście brute force). Artykuł zawiera również rekomendacje zarówno dla firm, jak i użytkowników indywidualnych, mające na celu zwiększenie poziomu bezpieczeństwa. Całość wzbogacona jest o wyniki badań, statystyki oraz cytaty dotyczące wpływu ataków DDoS i brute force na bezpieczeństwo IT, co pozwoli osadzić omawiane zagadnienia w kontekście aktualnych zagrożeń. Tekst jest skierowany przede wszystkim do specjalistów IT, ale został napisany w przystępny sposób, tak aby także mniej techniczni czytelnicy mogli zrozumieć przedstawione treści.
Czym jest atak DDoS?
DDoS (Distributed Denial of Service) to rodzaj ataku sieciowego polegający na rozproszonej odmowie usługi. Napastnik wykorzystuje wiele zdalnie kontrolowanych urządzeń (określanych jako botnet lub sieć botów) do jednoczesnego wysyłania ogromnej liczby zapytań lub pakietów danych do wybranego serwera, usługi internetowej lub infrastruktury sieciowej ofiary. Celem jest przeciążenie zasobów ofiary – łącza internetowego, procesora, pamięci lub aplikacji – tak, aby legitymni użytkownicy nie mogli skorzystać z usługi. W efekcie atakowany serwer staje się niedostępny lub działa bardzo wolno, co stanowi odmowę dostępu dla prawidłowych użytkowników.
Mechanizm działania ataku DDoS można porównać do sztucznie wywołanego tłoku: jeśli miliony urządzeń nagle zaczną odwiedzać tę samą stronę internetową lub wysyłać żądania do tego samego serwera, nawet bardzo wydajne systemy mogą nie nadążyć z obsługą ruchu. Jak zauważono w jednym z raportów, „ataki DoS i DDoS zalewają serwery lub routery żądaniami, uniemożliwiając prawidłowym użytkownikom dostęp do strony lub usługi”.
Ataki DDoS często wykorzystują komputery zainfekowane złośliwym oprogramowaniem (tworzące botnet) lub wręcz urządzenia IoT (kamery, routery, inteligentne AGD itp.) przejęte przez atakujących. Napastnicy mogą też korzystać z tzw. usług DDoS-for-hire dostępnych w darknecie, aby za opłatą wynająć moc potrzebną do przeprowadzenia ataku.
Główne cele ataków DDoS: Motywacje za atakami DDoS są zróżnicowane. Czasami chodzi o cyberwandalizm lub popis hakerski, innym razem o szantaż (wymuszanie okupu pod groźbą kolejnych ataków). Bywa, że atak DDoS służy jako odwrócenie uwagi – w tym czasie intruzi próbują dokonać innej infiltracji (np. kradzieży danych) wiedząc, że zespół IT skupia się na przywróceniu działania zaatakowanej usługi
Cele ataków DDoS to najczęściej serwisy internetowe firm (np. banków, sklepów online), platformy gier online, serwery DNS lub infrastruktura kluczowa (np. systemy rządowe). W każdym przypadku skuteczny atak DDoS oznacza przerwę w działaniu usługi – co dla biznesu może oznaczać straty finansowe i wizerunkowe.
Rodzaje ataków DDoS: Istnieje wiele odmian ataków DDoS, klasyfikowanych często według warstwy modelu OSI, w którą celują:
- Ataki wolumetryczne – mają na celu zużycie całej dostępnej przepustowości łącza ofiary. Przykładem jest UDP flood czy ICMP flood, gdzie wysyłane są lawiny pakietów o dużym wolumenie. Np. atak typu Smurf wykorzystuje protokół ICMP, wysyłając zapytania echo do wielu urządzeń jednocześnie z fałszywym adresem źródłowym ofiary, co powoduje, że urządzenia te odpowiadają ofierze, zalewając ją odpowiedziami
- Ataki na protokoły (warstwa transportowa i sieciowa) – wykorzystują słabości w protokołach sieciowych. Typowym przykładem jest SYN flood, który nadużywa mechanizmu trzyetapowego uzgadniania połączenia TCP. Atak polega na wysłaniu ogromnej liczby pakietów SYN (żądanie otwarcia połączenia) z fałszywych adresów IP; serwer ofiary odpowiada SYN/ACK i czeka na potwierdzenie (ACK), którego nigdy nie otrzymuje, przez co otwiera wiele półotwartych połączeń zajmujących zasoby. W konsekwencji serwer może nie być w stanie obsłużyć nowych, prawidłowych połączeń.
- Ataki na warstwę aplikacji – wymierzone w wyższe warstwy, np. HTTP. Przykładem jest HTTP flood, gdzie botnet symuluje masowe otwieranie stron WWW (wysyła mnóstwo zapytań HTTP GET/POST), co przeciąża serwer WWW aplikacyjnie – nawet jeśli łącze nie jest w pełni zapchane, serwer www nie nadąża generować stron dla takiej liczby rzekomych użytkowników. Ostatnio głośno było o ataku typu HTTP/2 Rapid Reset, który wykorzystywał specyficzną cechę protokołu HTTP/2 – atakujący na ogromną skalę inicjowali połączenia i natychmiast je resetowali, generując rekordową liczbę zapytań na sekundę (setki milionów RPS) w celu zakłócenia działania serwisów.
Skala zagrożenia DDoS: Ataki DDoS w ostatnich latach stają się coraz potężniejsze. Największe odnotowane ataki mierzy się obecnie w terabitach na sekundę (Tb/s) ruchu. Dla porównania, 10 lat temu atak 100 Gb/s był uznawany za ogromny; dziś mówimy o atakach przekraczających 1 Tb/s. W listopadzie 2021 r. platforma chmurowa Microsoft Azure odparła atak DDoS o szczytowej przepustowości 3,47 Tb/s – był to wówczas rekordowy wolumen ruchu, generowany przez botnet ok. 10 tysięcy urządzeń z różnych krajów.
Jednak już w 2024 r. firma Cloudflare poinformowała o złagodzeniu ataku sięgającego aż 5,6 Tb/s (ponad 5 bilionów bitów na sekundę) i łączeniu się z ofiarą z częstotliwością 666 milionów pakietów na sekundę.
Taka hiperwolumetryczna ofensywa trwała na szczęście krótko (ok. 80 sekund) i została automatycznie zneutralizowana przez sieć Cloudflare, ale pokazuje trend – moc ataków rośnie wykładniczo. Co istotne, rośnie nie tylko siła, ale i częstotliwość tych ataków. Według danych NETSCOUT, w pierwszej połowie 2023 r. odnotowano około 7,9 miliona ataków DDoS globalnie, co oznacza wzrost o 31% rok do roku (średnio 44 tysiące ataków dziennie!).
Inne analizy sugerują, że w skali całego roku 2022 liczba ataków DDoS mogła sięgnąć nawet ~13 milionów incydentów – najwyższego poziomu w historii.
W raporcie firmy Radware stwierdzono z kolei, że ataki DDoS wzrosły o 150% w porównaniu rok do roku.
Te statystyki dobitnie pokazują, że zagrożenie DDoS jest poważne i stale narasta.
Czym jest atak Brute Force?
Atak brute force (siłowy) to technika ataku polegająca na metodycznym odgadywaniu tajnych danych (takich jak hasła, klucze kryptograficzne lub kody PIN) poprzez wypróbowanie wszystkich możliwych kombinacji do skutku. W praktyce atak brute force wykorzystuje oprogramowanie do automatycznego, wielokrotnego logowania się lub sprawdzania poświadczeń, aż do trafienia na poprawną kombinację. Innymi słowy, jest to atak metodą prób i błędów na dużą skalę. Jak ujął to jeden z raportów, „atak brute-force polega na zautomatyzowanej metodzie prób i błędów, w której program wypróbowuje wszystkie możliwe kombinacje znaków i różne długości hasła, aż znajdzie pasujące”.
Ataki brute force mogą być wymierzone bezpośrednio w interfejs logowania (np. ktoś próbuje zalogować się na konto setki razy na sekundę, testując kolejne hasła), albo offline – np. gdy atakujący wejdzie w posiadanie bazy zaszyfrowanych haseł (hashy) i próbuje je złamać, generując kolejne hasła, haszując je i porównując z wykradzionymi hashami.
Mechanizmy i warianty brute force: W czystej formie brute force to sprawdzanie wszystkich kombinacji, ale często atakujący usprawniają tę metodę:
- Atak słownikowy (dictionary attack) – to odmiana brute force, gdzie zamiast losowych kombinacji używa się listy najbardziej prawdopodobnych haseł (np. słów ze słownika języka, popularnych fraz, częstych haseł jak "123456" czy "password"). Jest to szybsze niż pełne przeszukiwanie przestrzeni haseł, bo wykorzystuje wiedzę o tym, że użytkownicy często ustawiają słabe, popularne hasła. Atak słownikowy może być bardzo skuteczny, jeśli ofiara używa jednego z powszechnych haseł.
- Password spraying – polega na tym, że zamiast jednego konta, atakujący bierze wiele kont i próbuje kilka najpopularniejszych haseł na wszystkich z nich (np. ustawia listę 20 najczęstszych haseł i sprawdza je kolejno na tysiącach loginów). Ta metoda omija zabezpieczenia polegające na blokowaniu konta po X nieudanych próbach – bo na każdym koncie jest mało prób, ale łącznie obejmuje dużą populację. Według analizy Verizon, ponad 80% naruszeń bezpieczeństwa związanych z włamaniami wynika z ataków brute force lub wykorzystania skradzionych danych logowania, co pokazuje jak często ataki na hasła (w różnych formach, w tym password spraying) są skuteczne.
- Credential stuffing – co prawda to nie czysty brute force, ale pokrewny wektor ataku: wykorzystuje wyciekłe dane logowania z innych serwisów. Jeśli miliony haseł wyciekły z serwisu X, atakujący spróbują użyć tych samych kombinacji login-hasło w serwisie Y, licząc że użytkownicy powtarzają hasła. Dla serwisu Y wygląda to jak próba brute force (mnóstwo prób logowania), choć de facto hasła pochodzą ze słownika utworzonego z realnych wycieków. To również jest zmasowana próba logowania, często automatyczna.
Główne cele ataków brute force: Zasadniczo atak brute force ma na celu zdobycie nieautoryzowanego dostępu. Może to być dostęp do konta użytkownika (np. do poczty e-mail, konta bankowego, panelu administracyjnego strony internetowej) lub odszyfrowanie zabezpieczonych danych (np. złamanie klucza szyfrującego plik). W przeciwieństwie do DDoS, atak brute force nie służy do bezpośredniego zakłócania usługi – ofiara może nawet nie zauważyć, że ktoś podejmował próby logowania, jeśli atak pozostaje nieskuteczny lub jest rozproszony. Jeśli jednak atak się powiedzie (np. złamane zostanie hasło), skutki mogą być poważne: przejęcie konta, kradzież danych, eskalacja uprawnień w systemie, instalacja malware wewnątrz zaatakowanej sieci itp. Wiele głośnych naruszeń bezpieczeństwa zaczynało się właśnie od odgadnięcia hasła administratora lub dostępu przez konto z słabym hasłem.
Ataki brute force są bardzo powszechne, ponieważ w dobie powszechnej informatyzacji hasła wciąż stanowią główną metodę uwierzytelniania. Niestety, użytkownicy często używają słabych lub powtarzanych haseł, co ułatwia pracę atakującym. Z raportów bezpieczeństwa wynika np., że 73% haseł używanych przez ludzi to duplikaty (powtarzane między serwisami), a popularne hasła typu "123456", "qwerty" czy "password" pojawiają się w milionach kont. To sprawia, że wiele kont można złamać bez pełnego przeszukiwania wszystkich kombinacji, a jedynie próbując kilka najpopularniejszych haseł.
Skala zagrożenia brute force: Choć pojedynczy atak brute force na jedno konto może wydawać się mało efektywny, automatyzacja i boty powodują, że skala zjawiska jest ogromna. Duże serwisy internetowe notują setki milionów nieudanych prób logowania dziennie, z których znaczna część to właśnie ataki automatyczne. Microsoft raportuje, że obserwuje ponad 300 milionów nieautoryzowanych prób logowania do swoich usług chmurowych każdego dnia.
Z kolei badanie Cisco Talos wykazało, że w latach 2021–2022 nastąpił wzrost liczby ataków brute force o 74% rok do roku – zdalna praca i większe poleganie na dostępach zdalnych spowodowały wzmożoną aktywność atakujących.
W praktyce każdy publicznie dostępny serwer (np. serwer SSH lub RDP wystawiony do Internetu) może być celem ciągłego ataku brute force. Przykładowo, eksperyment z honeypotem (serwerem-pułapką) z otwartym portem RDP wykazał, że taki serwer doświadcza średnio 37 tysięcy prób logowania dziennie z różnych adresów IP na świecie.
W ciągu zaledwie trzech miesięcy odnotowano ponad 3,4 miliona prób logowania do tej pułapki, pochodzących z ponad 1500 różnych adresów IP, co łącznie w skali roku dało 13 milionów prób wtargnięcia na jedno fałszywe konto!
Atakujący w takich przypadkach często próbują uniwersalnych nazw użytkowników (np. "Administrator", "admin", "user") i całych słowników haseł. Widzimy więc, że internet jest nieustannie skanowany przez boty poszukujące otwartych drzwi – jeśli gdziekolwiek użyto łatwego hasła lub pozostawiono domyślne ustawienia, istnieje duże ryzyko, że prędzej czy później bot je wypróbuje i włamie się.
Co ważne, ataki brute force dotyczą nie tylko usług online. Równie groźne mogą być próby złamania haseł w środowisku offline. Gdy nastąpi wyciek bazy danych haseł (np. z jakiegoś serwisu internetowego) i hasła nie są odpowiednio zabezpieczone (np. są zahashowane słabym algorytmem bez soli), przestępcy dokonują brute-force na hashach – używając potężnych rigów GPU lub klastrów obliczeniowych, mogą w krótkim czasie odgadnąć sporą część haseł, zwłaszcza jeśli były słabe. Tak było np. po wycieku haseł z LinkedIn w 2012 r. czy Adobe w 2013 r., gdzie analiza ujawnionych skrótów wykazała tysiące kont zabezpieczonych trywialnymi hasłami typu "123456".
Podsumowując, ataki brute force są wszechobecne i stanowią tło dla wielu poważnych incydentów bezpieczeństwa. Nawet jeśli same w sobie nie zawsze prowadzą do spektakularnych skutków (jak w przypadku DDoS), to często są pierwszym krokiem w większym ataku – uzyskaniu dostępu, który następnie pozwala na dalszą kompromitację systemu.
Kluczowe różnice między atakami DDoS a brute force
Mimo że ataki DDoS i brute force to dwa różne rodzaje zagrożeń, niekiedy są one mylone lub wrzucane do jednego worka „ataki sieciowe”. Poniżej zestawiono kluczowe różnice między nimi:
- Cel ataku:
– DDoS – głównym celem jest zakłócenie dostępności usługi lub systemu. Atakujący chce, aby usługa przestała odpowiadać legalnym użytkownikom (Denial of Service).
– Brute force – celem jest uzyskanie nieautoryzowanego dostępu lub złamanie zabezpieczeń (hasła, klucza). Atakujący dąży do znalezienia prawidłowych poświadczeń, aby wejść do systemu jak legalny użytkownik. - Priorytet atakowanego aspektu bezpieczeństwa:
– DDoS – atakuje dostępność (Availability) systemu. Nie kradnie bezpośrednio danych ani ich nie niszczy, ale czyni usługę nieużyteczną w trakcie ataku.
– Brute force – atakuje poufność i integralność (Confidentiality/Integrity) danych dostępowych. Poprzez przełamanie uwierzytelnienia intruz uzyskuje dostęp do chronionych zasobów, łamiąc poufność. - Mechanizm działania:
– DDoS – wykorzystuje masowy ruch sieciowy. Źródłem ataku jest zwykle wiele urządzeń (setki, tysiące lub więcej), rozproszonych geograficznie, wysyłających jednocześnie żądania do ofiary. Stąd nazwa distributed. Atak DDoS jest zewnętrzny względem systemu – to bombardowanie z zewnątrz.
– Brute force – najczęściej realizowany może być nawet z jednej maszyny (choć może być też rozproszony). Nie chodzi tu o zalewanie ruchem, tylko o wielokrotne próby logowania lub odszyfrowywania. Brute force może być zewnętrzny (np. próby logowania do konta), ale też wewnętrzny (np. proces łamania haszy odbywa się na komputerze atakującego po wykradzeniu bazy). - Widoczność i objawy:
– DDoS – objawia się zazwyczaj natychmiastowo i głośno: usługa staje się niedostępna, monitoring odnotowuje ogromny ruch, użytkownicy zgłaszają problemy. Łatwo zauważyć, że coś jest nie tak (chociaż rozróżnienie, czy awaria to DDoS czy błąd konfiguracji, wymaga analizy ruchu).
– Brute force – może pozostać długo niewykryty, zwłaszcza jeśli atak jest rozproszony i stonowany (np. kilka prób dziennie, co nie wzbudza od razu alarmów). Często jedyny ślad to zwiększona liczba nieudanych logowań w logach systemowych. Użytkownicy końcowi mogą nie zauważyć niczego, dopóki atakujący faktycznie nie złamie hasła i nie narobi szkód. - Skutki udanego ataku:
– DDoS – bezpośrednim skutkiem jest przestój usługi. Może to powodować straty finansowe (np. dla sklepu internetowego każdy okres niedostępności to utracone transakcje) oraz szkody reputacyjne. Jednak atak DDoS zazwyczaj nie skutkuje utratą czy kradzieżą danych – po ustaniu ataku usługa zwykle wraca do normy, o ile nie doszło do wtargnięcia do systemu. (Należy jednak uważać na DDoS jako dywersję, bo wtedy pośrednio może dojść do włamania innym kanałem).
– Brute force – jeśli zakończy się powodzeniem, skutkiem jest włamanie. Atakujący zdobywa dane uwierzytelniające, co pozwala mu działać w systemie z uprawnieniami ofiary (np. odczytać jej dane, podszyć się pod nią, wykraść informacje, dokonać transakcji finansowych, itp.). Konsekwencje mogą być długotrwałe i trudniejsze do usunięcia – bo obejmują naruszenie danych i często wymagają dochodzenia forensycznego, powiadomienia poszkodowanych użytkowników, zmiany haseł, itp. - Przykładowe obiekty ataku:
– DDoS – serwery WWW, serwery gier, serwery DNS, infrastruktura sieciowa (firewall, router), usługi chmurowe, platformy streamingowe. Głośne ataki DDoS dotyczą np. instytucji finansowych, dużych firm technologicznych, platform społecznościowych, a także instytucji publicznych (np. ataki na strony rządowe).
– Brute force – systemy logowania (np. strony logowania do banku, panelu admina CMS, interfejsy API wymagające klucza), usługi zdalnego dostępu (SSH, RDP, VPN), sieci Wi-Fi zabezpieczone hasłem, bazy danych haseł (w celu złamania offline), urządzenia z domyślnymi hasłami. Często celem padają np. konta administratorów, skrzynki pocztowe VIP-ów, czy masowe konta użytkowników w popularnych serwisach. - Środki zaradcze: (omówione szczegółowo w dalszej części)
– DDoS – skupiają się na infrastrukturze sieciowej: filtrowanie ruchu, zwiększanie przepustowości, dystrybucja obciążenia, korzystanie z usług łagodzących ataki.
– Brute force – skupiają się na wzmocnieniu uwierzytelniania: silne hasła, ograniczanie prób logowania, dodatkowe czynniki uwierzytelnienia, monitorowanie logów.
Krótko mówiąc, atak DDoS to gwałtowne uderzenie z zewnątrz mające przewrócić usługę przez nadmiar ruchu, a atak brute force to żmudne łamanie zabezpieczeń w celu znalezienia sposobu wejścia do środka. Oba wymagają innych strategii obrony i dotyczą innych obszarów bezpieczeństwa.
Przykłady rzeczywistych ataków i ich skutki
Aby lepiej zrozumieć naturę omawianych zagrożeń, przyjrzyjmy się kilku głośnym przykładom ataków DDoS i brute force, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich lat. Analiza rzeczywistych incydentów pozwoli zobaczyć, jakie szkody mogą wyrządzić te ataki oraz jakie wnioski wyciągnięto po fakcie.
Przykłady ataków DDoS
- Atak na Dyn (2016) – Jeden z najsłynniejszych ataków DDoS wydarzył się w październiku 2016 r., kiedy to celem stała się firma Dyn, dostawca usług DNS. Atak ten był wyjątkowy, bo skutki odczuli użytkownicy na całym świecie: z powodu przestojów serwerów DNS wiele popularnych serwisów, takich jak Airbnb, Netflix, PayPal, Visa, Amazon, Reddit czy GitHub, stało się niedostępnych lub działało niestabilnie. Za atakiem stała sieć zainfekowanych urządzeń IoT znana jako botnet Mirai. Mirai to złośliwe oprogramowanie, które przejmowało kontrolę nad urządzeniami typu kamery IP, DVR, routery domowe – w dużej mierze poprzez wykorzystanie domyślnych haseł tych urządzeń (to ciekawy łącznik między brute force a DDoS – Mirai brute-force’ował urządzenia IoT używając fabrycznych loginów i haseł, by włączyć je do botnetu). Gdy botnet urósł do setek tysięcy urządzeń, został użyty do wysyłania astronomicznej liczby zapytań do serwerów Dyn. Szacuje się, że ruch wygenerowany przez Mirai w ataku na Dyn sięgał setek gigabitów na sekundę. Dyn zdołał uporać się z atakiem w ciągu mniej więcej dnia, ale incydent ten uwidocznił, jak podatne urządzenia IoT mogą zostać wykorzystane do globalnego cyberataku. Był to także sygnał ostrzegawczy, że infrastruktura krytyczna (jak DNS) stanowi atrakcyjny cel, a atak na nią rzutuje na wiele innych usług. W następstwie ataku Mirai jego kod źródłowy został upubliczniony przez autora, co doprowadziło do powstania licznych mutacji tego botnetu w kolejnych latach.
- Atak na GitHub (2018) – W lutym 2018 r. serwis GitHub (platforma dla programistów) doświadczył jednego z największych wówczas ataków DDoS pod względem wolumenu. Atak osiągnął szczytową wielkość około 1,35 Tb/s ruchu oraz 126,9 milionów pakietów na sekundę. Co ciekawe, w tym ataku nie użyto tradycyjnego botnetu. Zamiast tego napastnicy wykorzystali technikę amplifikacji poprzez serwery memcached. Memcached to popularna usługa cache’ująca dane w pamięci, używana aby przyspieszać działanie stron WWW. Niestety, w tamtym czasie wiele serwerów memcached było wystawionych do Internetu bez odpowiednich zabezpieczeń. Atakujący wysyłali do takich serwerów niewielkie zapytania (ze sfałszowanym adresem IP ofiary), a serwery odpowiadały dużymi pakietami danych do ofiary – w ten sposób mały pakiet wywoływał odpowiedź wielokrotnie większą (wzmocnienie ataku). W ataku na GitHub współczynnik amplifikacji wynosił około 50 000x – jeden mały pakiet zapytania generował odpowiedź 50 tys. razy większą. Dzięki tej technice napastnicy wygenerowali olbrzymi ruch DDoS bez posiadania ogromnego botnetu. Na szczęście GitHub korzystał z usług firmy Akamai, specjalizującej się w łagodzeniu DDoS – ruch został w porę przekierowany do „scrubbing center” i po niespełna 10 minutach od początku ataku podjęto skuteczne środki zaradcze. GitHub odnotował jedynie około 5 minut przerwy w świadczeniu usług. Ten incydent był ważną lekcją dla operatorów: nawet niewinne usługi jak memcached mogą zostać użyte jako broń DDoS, jeśli nie są odpowiednio zabezpieczone.
- Rekordowe ataki 2020–2023 – Ostatnie lata przyniosły kolejne rekordy i ciekawe przypadki ataków DDoS:
- W lutym 2020 Amazon Web Services ujawnił, że odparł największy wówczas atak DDoS o sile 2,3 Tb/s wymierzony w jednego z klientów AWS. Wykorzystano w nim technikę amplifikacji CLDAP (wykorzystanie serwerów protokołu LDAP w wersji bezpołączeniowej). AWS nie podał, kto był celem, ale sam fakt pokazuje, że przekroczono barierę 2 Tb/s.
- W 2021 r. wspomniany wcześniej atak na Azure osiągnął 3,47 Tb/s – tutaj vektorami były m.in. UDP floody z wielu krajów.
- W 2022 r. Google ujawnił, że powstrzymał atak aplikacyjny HTTPS liczący 46 milionów zapytań HTTP na sekundę skierowany przeciw klientowi Google Cloud. Atak pochodził z ponad 5000 źródeł i 130 krajów – ogromna skala rozproszenia utrudniała obronę.
- W październiku 2023 r. Google Cloud i firmy zabezpieczające odnotowały nowy rodzaj ataku – wspomniany HTTP/2 Rapid Reset – gdzie liczbę zapytań na sekundę podniesiono do niespotykanego poziomu blisko 400 milionów RPS (zapytań na sekundę). To zupełnie inna metryka niż gigabity – tu wąskim gardłem staje się procesowanie ogromnej liczby żądań na poziomie aplikacji.
Każdy z powyższych przypadków pokazał inne techniki (botnet IoT, amplifikacja memcached, amplifikacja CLDAP, ataki aplikacyjne). Wspólnym mianownikiem są jednak ogromne wolumeny ruchu i fakt, że skuteczna obrona jest możliwa tylko dzięki specjalistycznym rozwiązaniom i globalnej infrastrukturze, zdolnej rozproszyć lub odfiltrować atak.
Skutki ataków DDoS bywają kosztowne. Przykładowo, według IBM w 2021 r. atak DDoS na pewnego dostawcę VoIP spowodował straty rzędu niemal 12 milionów USD.
Z kolei analiza firmy Kaspersky wskazała, że dla średniej wielkości przedsiębiorstwa godzina przestoju spowodowana DDoS może kosztować dziesiątki tysięcy dolarów. Poza stratami finansowymi i utratą przychodów, należy pamiętać o wpływie na reputację – klienci mogą utracić zaufanie do firmy, której usługi często „nie działają”. W przypadku organizacji publicznych atak DDoS może sparaliżować dostęp obywateli do ważnych usług (np. portal podatkowy, system rejestracji do szczepień itp.), co ma również wymiar społeczny.
Przykłady ataków brute force
- Incydent iCloud / „Celebgate” (2014) – Głośnym przypadkiem, który zwrócił uwagę świata na kwestie haseł i ataków brute force, był wyciek prywatnych zdjęć wielu znanych osób z ich kont Apple iCloud, nazwany potocznie Celebgate. Po ujawnieniu tych zdjęć wyszło na jaw, że przestępcy prawdopodobnie wykorzystali słabe hasła lub mechanizmy odzyskiwania dostępu, by włamać się na konta ofiar. Co istotne, odkryto lukę w mechanizmie Find My iPhone (usługi Apple), która umożliwiała nieograniczoną liczbę prób logowania bez blokady. Apple szybko załatało tę lukę, ale zanim to nastąpiło, atakujący stworzyli narzędzie o nazwie „iBrute”, które przy użyciu listy najpopularniejszych haseł mogło automatycznie próbować logować się na konto Apple ID ofiary poprzez interfejs Find My iPhone. W normalnych warunkach po kilku nieudanych próbach Apple powinno zablokować dalsze loginy lub wymusić dodatkową weryfikację – ale luka to obchodziła. W efekcie, jeśli celebrytka użyła słabego hasła (a okazało się, że niestety wiele osób miało dość proste hasła lub odpowiedzi na pytania bezpieczeństwa), atakujący byli w stanie je zgadnąć i uzyskać dostęp do kopii zapasowych zdjęć przechowywanych w iCloud. Incydent ten był szeroko komentowany w mediach i uwypuklił problem wielokrotnego użycia prostych haseł oraz braku drugiego czynnika uwierzytelnienia. Apple w reakcji wzmocniło bezpieczeństwo swoich usług (m.in. wprowadzając szersze użycie dwuskładnikowego uwierzytelniania). Sam mechanizm ataku brute force został tu wyraźnie pokazany – brak limitu prób + słownik popularnych haseł = przepis na skuteczne złamanie wielu kont.
- Botnet Mirai – brute force IoT (2016) – Wcześniej opisany botnet Mirai służył do ataków DDoS, ale warto podkreślić, w jaki sposób Mirai budował swoją sieć botów – jest to wręcz podręcznikowy przykład ataku brute force w środowisku IoT. Autor Mirai zaobserwował, że wiele urządzeń podłączonych do Internetu (kamery, rejestratory, routery itp.) działa na domyślnych danych dostępowych producenta, jak admin/admin, root/12345 itp. Mirai skanował całe przestrzenie adresów IP i próbował logować się na napotkane urządzenia (przez Telnet lub SSH) właśnie używając znanych domyślnych loginów i haseł. Była to forma brute force oparta o krótki słownik kilkudziesięciu najbardziej typowych haseł fabrycznych. Skuteczność okazała się ogromna – setki tysięcy urządzeń na świecie wciąż miało niezmienione fabryczne hasła i zostały w ten sposób przejęte. Po zalogowaniu się Mirai instalował na urządzeniu złośliwy kod czyniący z niego zombi w botnecie. Ten przypadek pokazuje, że brak zmiany domyślnego hasła = otwarte drzwi dla automatycznego ataku. Dla przeciętnego użytkownika kamery czy drukarki sieciowej taki atak może pozostać niezauważony (urządzenie nadal działa normalnie), ale jest cichym przejęciem kontroli. Następnie urządzenie może być wykorzystane w atakach (jak DDoS) lub np. do dalszego rozprzestrzeniania malware. Mirai nie był odosobniony – po nim pojawiły się kolejne malware (np. Gafgyt, Hajime) stosujące podobne techniki. Wnioski z tego incydentu są proste: zmiana domyślnego hasła i aktualizacja firmware w urządzeniach IoT to podstawa, by nie stać się częścią cudzych wrogich działań.
- Ataki na infrastrukturę RDP podczas pandemii (2020–2021) – W okresie wzmożonej pracy zdalnej podczas pandemii COVID-19, wiele firm wystawiło usługi zdalnego dostępu (np. Remote Desktop Protocol – RDP) dla swoich pracowników. Cyberprzestępcy bardzo szybko to wykorzystali. Odnotowano globalną falę ataków brute force wymierzonych w serwery RDP. Przykładowo, według danych Microsoftu liczba ataków siłowych na usługi zdalne wzrosła lawinowo w 2020 r. Setki tysięcy adresów IP brały udział w nieustannym skanowaniu i próbach logowania do RDP na całym świecie. Wspomniany wcześniej eksperyment GoSecure potwierdził tę skalę – 3,5 miliona prób logowania w 3 miesiące na pojedynczy serwer-pułapkę. Wiele z tych ataków z powodzeniem łamało słabe hasła i prowadziło do incydentów, w których atakujący uzyskali dostęp do firmowych sieci. Często finalnym efektem takiego włamania było zainstalowanie ransomware na serwerach ofiary (scenariusz: botnet włamuje się przez RDP -> sprzedaje dostęp grupie ransomware -> ta szyfruje dyski i żąda okupu). Ta kaskada pokazuje, jak brute force może być preludium do znacznie poważniejszego ataku. Według statystyk ponad 50% incydentów ransomware w 2020 r. zaczęło się od przejęcia zdalnego dostępu (RDP/VPN) za pomocą skradzionych lub wybrutowanych poświadczeń. To dramatycznie obrazuje wpływ brute force na bezpieczeństwo – może on prowadzić do pełnego paraliżu firmy, jeśli zakończy się powodzeniem i zostanie wykorzystany przez kolejnych intruzów.
- Atak na konta National Lottery (2016) – W listopadzie 2016 operator brytyjskiej loterii narodowej Camelot poinformował, że około 26 500 kont graczy zostało przejętych przez nieznanych sprawców. Analiza wykazała, że systemy Camelot nie zostały „zhackowane” same w sobie – zamiast tego atakujący prawdopodobnie użyli kombinacji credential stuffing i brute force. Innymi słowy, wykorzystali listę e-maili i haseł wyciekłych z innych serwisów i próbowali zalogować się na ich podstawie na stronie loterii. Tam, gdzie hasła pokrywały się z tymi używanymi przez użytkowników w loterii – uzyskali dostęp. Camelot zapewniał, że dane finansowe nie wyciekły (nie przechowywali pełnych numerów kart na koncie), jednak dane osobowe graczy zostały podejrzane. Firma zresetowała hasła wszystkim 26 tys. poszkodowanych kont i wezwała do ustawienia unikalnych haseł. Ten przypadek to klasyczny przykład, jak wielokrotne użycie tego samego hasła przez użytkowników plus atak siłowy (w tym wypadku oparty o znane już kombinacje) prowadzi do przejęcia kont. Użytkownik indywidualny może nawet nie pamiętać, że gdzieś indziej wyciekły jego dane, a atak następuje na inną platformę. To pokazuje, że z perspektywy firmy należy przewidywać takie scenariusze i wdrażać np. mechanizmy wykrywania masowych prób logowania oraz edukować użytkowników.
Powyższe przykłady ilustrują różne oblicza ataków brute force: od głośnych incydentów z udziałem celebrytów, przez masowe kampanie botnetów, po ukierunkowane ataki na infrastrukturę firmową. W każdym wypadku słabym ogniwem okazało się hasło – czy to banalne, niezmienione domyślne hasło w IoT, czy prosty klucz do konta e-mail, czy powtórzone hasło wykorzystane w kilku serwisach. To podkreśla starą prawdę bezpieczeństwa: system jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo, którym często bywa czynnik ludzki (ustawienie hasła) lub brak odpowiedniego ograniczenia prób logowania po stronie aplikacji.
Metody ochrony przed atakami DDoS
Obrona przed atakami DDoS stanowi duże wyzwanie, ponieważ często wiąże się z koniecznością obsłużenia lub odfiltrowania ogromnych ilości ruchu sieciowego. Niemniej istnieje szereg metod i dobrych praktyk, które pozwalają znacząco zredukować ryzyko sukcesu takiego ataku lub zminimalizować jego skutki. Poniżej omówiono najważniejsze metody ochrony przed DDoS:
- Usługi i systemy anty-DDoS: Współczesne firmy internetowe często korzystają ze specjalistycznych usług ochrony przed DDoS oferowanych przez wyspecjalizowanych dostawców (np. Cloudflare, Akamai, Imperva, AWS Shield, Azure DDoS Protection). Usługi te działają jak tarcza – w momencie ataku ruch kierowany jest do infrastruktury dostawcy, gdzie podlega analizie i czyszczeniu (scrubbing). Legitny ruch jest przepuszczany dalej do serwisu docelowego, a złośliwe pakiety są odrzucane. Tego typu sieci dysponują olbrzymią przepustowością i rozproszonymi centrami danych na całym świecie, co pozwala im rozproszyć nawet hiperwolumetryczne ataki. Przykładowo, wspomniany atak 5,6 Tb/s w 2024 r. został wychwycony i zneutralizowany automatycznie przez sieć Cloudflare, zanim jeszcze dotarł do serwerów klientów. Korzystanie z takich usług jest obecnie standardem dla firm, dla których dostępność usług online jest krytyczna (banki, e-commerce, platformy SaaS itd.).
- Architektura rozproszona i redundancja: Dobrą praktyką jest projektowanie infrastruktury w sposób odporny na pojedyncze punkty awarii. Load balancing (równoważenie obciążenia) to technika polegająca na dystrybuowaniu ruchu na wiele serwerów. Jeśli mamy, przykładowo, 10 serwerów web w różnych lokalizacjach, atakujący musieliby rozdzielić swój ruch na całą dziesiątkę, co utrudnia im zadanie (wymaga większego wolumenu). Systemy wykrywania DDoS mogą automatycznie skalować zasoby – np. w chmurze można dynamicznie dodawać kolejne instancje serwera gdy obciążenie rośnie, przez co atak musi być jeszcze większy, by skutecznie zablokować usługę. Wykorzystanie sieci CDN (Content Delivery Network) również pomaga – CDN rozprowadza statyczne treści serwisu na wiele węzłów globalnie, więc użytkownicy (i atakujący) łączą się do najbliższego węzła CDN zamiast do oryginalnego serwera. CDN może przejąć na siebie sporą część ruchu podczas ataku, zwiększając ogólną pojemność ruchu do obsłużenia. Nawet jeśli któryś z węzłów CDN padnie, reszta sieci może dalej obsługiwać użytkowników.
- Filtrowanie i firewall’e sieciowe: Tradycyjne zapory sieciowe (firewalle) oraz nowoczesne systemy zapobiegania włamaniom (IPS) mogą odrzucać pewne oczywiste złośliwe ruchy. Np. jeśli firma wie, że nie prowadzi żadnych usług UDP dla użytkowników, może na swojej zaporze odfiltrować cały ruch UDP z Internetu – to nie eliminuje ataku (wciąż zapora dostaje ten ruch), ale zapobiega dotarciu pakietów do krytycznych serwerów. Web Application Firewall (WAF) to z kolei zapora na poziomie aplikacji webowej – potrafi rozpoznawać nietypowe lub szkodliwe zapytania HTTP. WAF może ochronić przed atakami na warstwę aplikacji, np. wykrywając i blokując nadmiarowe zapytania lub znane wzorce ataków (SQL injection, exploity, ale także pewne formy DDoS aplikacyjnego). WAF „zna się” na normalnym ruchu do aplikacji i może odrzucać odstające wzorce. Jest to szczególnie użyteczne przy wolniejszych atakach typu Low and Slow, gdzie agresor stara się nie przekroczyć typowych progów, ale zachowania jego zapytań mogą być podejrzane (np. celowe opóźnianie odpowiedzi, trzymanie wielu połączeń otwartych itp. jak w ataku Slowloris).
- Monitorowanie i analiza ruchu: Podstawą obrony jest wczesne wykrycie ataku. Organizacje powinny monitorować w czasie rzeczywistym obciążenie łączy, liczbę zapytań, wykorzystanie zasobów. Nagle skoki ruchu, nietypowe rozkłady geograficzne zapytań czy nagły spadek wydajności mogą wskazywać na DDoS. W nowoczesnych systemach wykorzystuje się często narzędzia SIEM (Security Information and Event Management), które zbierają logi i zdarzenia z różnych źródeł (serwery, urządzenia sieciowe) i potrafią wykrywać anomalie, np. nietypowo duża liczba żądań lub lawina błędów w logach aplikacji. Coraz częściej stosuje się także mechanizmy oparte na AI/ML, by rozróżniać normalny peak ruchu (np. podczas promocji w sklepie internetowym) od ataku. Szybka detekcja pozwala błyskawicznie załączyć opisane wyżej mechanizmy obronne (przekierowanie ruchu do scrubbing center, włączenie dodatkowych filtrów, powiadomienie dostawcy internetowego). Czas reakcji jest kluczowy – im dłużej trwa atak bez reakcji, tym większe szkody.
- Anycast i geoblokowanie: Duże ataki DDoS są często prowadzone z rozproszonych źródeł na całym świecie. Wykorzystanie protokołu anycast w BGP (protokoł routingu internetowego) pozwala na rozdzielenie ruchu przychodzącego na wiele węzłów sieciowych. W skrócie, ta sama adresacja IP serwisu jest ogłaszana z wielu miejsc na świecie – a zapytania od użytkowników (i atakujących) trafiają do najbliższego węzła. Przy ataku DDoS anycast powoduje, że atak „dzieli się” na regiony – np. część botnetu atakująca z Azji trafia do azjatyckich węzłów, z Europy do europejskich itd. – co zwiększa szanse przeżycia każdego z nich. Ponadto, jeśli analiza wykaże, że atak pochodzi głównie z pewnych regionów (np. wiemy, że nasza normalna klientela nie korzysta z usług z kraju X, a 90% ruchu ataku jest z kraju X), można rozważyć geograficzne blokowanie ruchu na czas ataku. Nie jest to subtelne rozwiązanie, bo odcina też potencjalnych prawdziwych użytkowników z danego regionu, ale w sytuacjach awaryjnych bywa stosowane.
- Przepustowość i zapasowe łącza: Choć nie sposób mieć łącze większe niż największy możliwy atak (zawsze może pojawić się większy), warto zapewnić sobie możliwie duży zapas przepustowości. Firmy krytyczne często wykupują więcej pasma niż normalnie potrzebują, tak aby mieć bufor. Dodatkowo, posiadanie wielu łącz od różnych dostawców (multihoming) zwiększa szanse, że przy ataku przynajmniej część ruchu użytkowników znajdzie drogę. Jeśli jedno łącze zostanie nasycone atakiem, drugi operator może wciąż działać. To jednak działa głównie przy atakach średniej skali – przy naprawdę dużych wolumenach nawet wiele łącz może nie pomóc bez wsparcia zewnętrznego (scrubbing).
Ważne jest uświadomienie sobie, że nie istnieje jedna cudowna tarcza na DDoS. Zazwyczaj stosuje się wielo-poziomowe podejście: od architektury systemu, przez urządzenia sieciowe, po usługi chmurowe i procedury reakcji na incydent. Przykładowe wdrożenie ochrony może wyglądać tak: WAF + CDN na froncie, za nimi autoskalująca się grupa serwerów, monitorowana przez system anomalii, a w gotowości umowa z dostawcą anti-DDoS, który w razie potrzeby przejmuje ruch (tzw. on-demand DDoS mitigation). Dodatkowo firma ma playbook reakcji – kto powiadamia ISP, jak komunikować się z klientami podczas ataku, itp. Tylko takie kompleksowe przygotowanie daje szansę zminimalizować skutki ataku. Jak stwierdza jedno z opracowań: „Te ataki są trudne do powstrzymania, dlatego kluczowa jest czujność i przygotowanie”.
Metody ochrony przed atakami brute force
W walce z atakami brute force kluczowe jest podejście, które łączy dobre praktyki w zakresie haseł i uwierzytelniania z odpowiednimi mechanizmami bezpieczeństwa w systemach informatycznych. Celem jest zarówno utrudnienie atakującemu osiągnięcia sukcesu (poprzez stosowanie silnych, trudnych do odgadnięcia haseł i dodanie kolejnych barier), jak i szybkie wykrycie oraz zablokowanie masowych prób logowania przez niepowołane osoby. Poniżej przedstawiono kluczowe metody ochrony przed atakami brute force:
- Silne, unikalne hasła: Podstawową linią obrony jest jakość haseł używanych przez użytkowników. Hasła powinny być długie, trudne do odgadnięcia, zawierać mieszane rodzaje znaków (małe/DUŻE litery, cyfry, symbole) i nie powinny być słownikowe. Równie istotna jest unikalność – jedno hasło powinno być używane tylko w jednym serwisie. Wtedy nawet jeśli jeden serwis zostanie zhakowany i hasło wycieknie, atakujący nie użyją go skutecznie przeciw innym kontom tej osoby (zapobiega to atakom typu credential stuffing). Organizacje powinny wymuszać politykę silnych haseł (np. minimalna długość, zakaz użycia popularnych fraz). W praktyce użytkownikom trudno jest zapamiętać wiele skomplikowanych haseł, dlatego zaleca się korzystanie z managerów haseł, które pomagają generować losowe, długie hasła i bezpiecznie je przechowywać. Dzięki temu użytkownik nie musi ich pamiętać – wystarczy, że pamięta jedno hasło do sejfu z hasłami.
- Uwierzytelnianie wieloskładnikowe (MFA): Nawet najlepsze hasło może zostać złamane, dlatego drugi (i kolejny) składnik uwierzytelnienia drastycznie podnosi bezpieczeństwo. Dwuskładnikowe uwierzytelnienie (2FA) lub szerzej multifactor (MFA) oznacza, że poza hasłem wymagany jest jeszcze inny element: np. kod z aplikacji mobilnej (typu Google Authenticator), SMS, klucz U2F (sprzętowy token jak YubiKey) lub biometryka. Dzięki MFA samo odgadnięcie hasła nie wystarczy intruzowi – musiałby jeszcze fizycznie posiadać np. nasz telefon do odbioru kodu. Według danych Microsoftu, włączenie MFA pozwala zablokować ponad 99,9% zautomatyzowanych ataków na konta. To ogromna skuteczność – w istocie większość udanych włamań na konta użytkowników dotyczy kont, które nie miały aktywnego drugiego składnika. Dlatego jednym z najważniejszych zaleceń bezpieczeństwa jest: włącz MFA wszędzie tam, gdzie to możliwe. Dla firm powinno to być wręcz wymagane w polityce – np. dostęp VPN do sieci firmowej musi być chroniony przez 2FA, logowanie do panelu administracyjnego, do poczty itp. również. W kontekście ataków brute force, MFA jest zabójczo skuteczne: nawet jeśli atakujący metodą brute force zgadnie nasz login i hasło, „odbije się” na wymaganiu podania np. jednorazowego kodu z aplikacji. Oczywiście MFA nie eliminuje wszystkich zagrożeń (są ataki socjotechniczne na wyłudzenie kodu, malware na telefon itp.), ale znacząco utrudnia zadanie atakującym.
- Ograniczanie liczby prób logowania (lockout/throttling): Systemy uwierzytelniania powinny mieć wbudowane mechanizmy obrony przed wielokrotnym zgadywaniem hasła. Najprostszym i nadal skutecznym jest blokada konta po określonej liczbie nieudanych prób. Np. jeśli ktoś wprowadzi 5 razy z rzędu zły password, konto zostaje na pewien czas zablokowane (lub do momentu resetu przez administratora/świadomą akcję użytkownika). To drastycznie spowalnia brute force – atakujący po kilku strzałach musi czekać, inaczej nic nie osiągnie. Alternatywą łagodniejszą jest opóźnianie kolejnych prób (throttling) – po kilku złych hasłach każda następna próba jest przyjmowana przez system z np. sekundowym opóźnieniem, rosnącym wykładniczo. Dla człowieka to niekłopotliwe (bo raczej nie wpisuje hasła setki razy), ale dla bota próbującego tysiące kombinacji na sekundę – dewastujące. Należy jednak rozważnie ustalać te limity, by nie wprowadzić zagrożenia DoS poprzez blokadę konta (np. ktoś złośliwie może masowo wpisywać złe hasła do konta ofiary, aby zablokować jej konto – to tzw. denial of service na poziomie konta). Dlatego czasowe blokady (np. 15 minut) lub same spowolnienia są preferowane nad trwałym zablokowaniem do interwencji administratora. Rekomendacje bezpieczeństwa (np. NIST, OWASP) wskazują, że 10 nieudanych prób to już górna granica – lepiej mniej. NCSC (brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa) sugeruje blokadę po ~10 błędnych próbach. Kaptchas są również stosowane – gdy system wykryje podejrzanie szybkie lub wielokrotne loginy, może wyświetlić zadanie typu CAPTCHA, aby odróżnić bota od człowieka.
- Monitorowanie logowań i alerty: Organizacje powinny uważnie monitorować logi uwierzytelniania. Wysoka liczba nieudanych logowań, zwłaszcza z jednego IP lub do jednego konta, to sygnał ataku brute force. Mechanizmy SIEM potrafią generować alerty, gdy np. dla konta użytkownika X nastąpi 50 nieudanych logowań w ciągu 5 minut, albo gdy z jednego adresu próbują się logować do 100 różnych kont. Takie alerty pozwalają administratorom szybko podjąć działania: zablokować dany adres IP, wymusić zmianę hasła na potencjalnie zagrożonym koncie, itp. Użytkownicy indywidualni też mogą skorzystać – wiele serwisów oferuje powiadomienia e-mail lub push, gdy ktoś loguje się (lub próbuje) z nowego urządzenia czy lokalizacji. Jeśli dostaniemy powiadomienie „nieudana próba logowania na Twoje konto z IP w Rosji” a my siedzimy w Polsce i nie logowaliśmy się – to sygnał, żeby zmienić hasło i dodać dodatkowe zabezpieczenia.
- Bezpieczne przechowywanie haseł (hashing + salt): To punkt bardziej dla programistów i administratorów systemów: należy zakładać, że prędzej czy później może dojść do wycieku bazy użytkowników, więc hasła nie mogą być przechowywane w postaci czystej. Standardem jest przechowywanie jedynie skrótów kryptograficznych (hashy) haseł, najlepiej z użyciem nowoczesnych algorytmów typu bcrypt, scrypt lub Argon2. Te algorytmy mają wbudowaną „powolność”, co oznacza, że nawet dysponując hashem, atakującemu trudno jest wykonać ogromną liczbę prób jego złamania w krótkim czasie. Ponadto, do każdego hasła powinna być użyta losowa sól (salt), co uniemożliwia atakującemu użycie tablic tęczowych (precompute’owanych hashy dla popularnych haseł) oraz sprawia, że każde hasło musi być łamane osobno. Przykładowo, nawet jeśli 1000 osób miało hasło "Password1", to przy dobrym hashowaniu atakujący nie rozpozna od razu wszystkich – będzie musiał 1000 razy osobno złamać każdy wpis. Z punktu widzenia użytkownika, to co może on zrobić, to nie używać tego samego hasła w wielu miejscach i ewentualnie dopytywać dostawców usług, czy ich hasła są właściwie chronione – choć to ostatnie jest trudno weryfikowalne bez audytu. Niemniej, z perspektywy ochrony przed brute force offline, solidne hashowanie to kluczowy środek ochrony. Wiele głośnych wycieków (np. LinkedIn 2012 – hasła tylko zahashowane starą metodą SHA1 bez soli) skutkowało tym, że większość haseł została błyskawicznie złamana przez atakujących. Z kolei wycieki gdzie użyto bcryptu z odpowiednimi kosztami – zaowocowały tym, że po latach część hashy nadal nie została złamana.
- Zmiana domyślnych i słabych poświadczeń: W kontekście firmowej infrastruktury (ale też urządzeń domowych użytkowników) kluczowe jest, by nie pozostawiać domyślnych haseł. Każdy router, baza danych, konto administratora z instalacją domyślną – musi dostać unikalne, silne hasło zanim zostanie wdrożony produkcyjnie. Ataki automatyczne skanujące (jak Mirai) natychmiast wykorzystają takie zaniedbanie. Firmy powinny prowadzić inwentaryzację wszystkich kont i usług, usuwać nieużywane konta oraz wymuszać polityki haseł dla kont administracyjnych (częsta zmiana haseł, unikalność). W systemach wewnętrznych dobrze jest używać uwierzytelniania kluczem publicznym tam, gdzie to możliwe (np. logowanie do serwerów przez SSH kluczem zamiast hasła), co w praktyce eliminuje ryzyko brute force (bo atakujący musieliby posiadać klucz prywatny ofiary, a port SSH można w dodatku zabezpieczyć technikami typu port knocking, aby utrudnić skanowanie).
- Korzystanie z systemów CAPTCHA i ograniczeń geograficznych: Dla publicznych aplikacji webowych dodanie mechanizmu CAPTCHA przy wykryciu wielu nieudanych logowań może zatrzymać automaty. CAPTCHA (Completely Automated Public Turing test to tell Computers and Humans Apart) wymaga interakcji, której bot (teoretycznie) nie powinien przejść – np. przepisania tekstu ze zniekształconego obrazka lub rozwiązywania prostego zadania logicznego. Nie jest to panaceum (są farmy klikaczy i systemy uczące się rozwiązywać CAPTCHy), ale znacząco podnosi koszt przeprowadzenia masowego ataku brute force na formularz logowania. Inną metodą bywa ograniczenie dostępu do paneli logowania – np. jeśli mamy panel admina, to udostępniamy go tylko z określonych adresów IP (whitelist) albo chronimy dodatkowym VPN. Wtedy atakujący z Internetu w ogóle nie dostaną szansy prób logowania, bo nie zobaczą strony logowania.
- Edukacja użytkowników: Miękki, ale ważny aspekt – uświadamianie zarówno pracowników, jak i klientów o dobrych praktykach. Pracownicy IT powinni rozumieć, dlaczego polityka haseł jest restrykcyjna i czemu nie można ustawić sobie hasła „Janek123”. Klienci korzystający z usług powinni być zachęcani do włączania 2FA i informowani o zagrożeniach. Często firmy po cichu wdrażają pewne mechanizmy – np. systemy oceny siły hasła przy rejestracji (żeby nie pozwolić ustawić zbyt słabego hasła) albo sprawdzanie, czy dane hasło nie figuruje na liście popularnych/wyciekłych (tzw. Have I Been Pwned password check). Te wszystkie działania razem wzięte znacznie zwiększają bezpieczeństwo przed brute force.
Należy pamiętać, że skuteczna obrona przed brute force to wypadkowa świadomości użytkowników i zabezpieczeń technicznych po stronie systemu. Nawet jeśli użytkownik popełni błąd (ustawi słabe hasło), system powinien mieć jakieś dodatkowe barierki (np. 2FA, limit prób), by nie ułatwiać zadania napastnikowi. Z kolei przy idealnych procedurach technicznych, ale kompletnym braku ostrożności użytkowników (np. zapisywanie hasła na karteczce na monitorze) – też można ponieść porażkę. Dlatego ważne jest holistyczne podejście do tematu.
Rekomendacje dla firm i użytkowników indywidualnych
Na podstawie powyższych rozważań można sformułować konkretne rekomendacje, które pomogą zminimalizować ryzyko związane z atakami DDoS i brute force. Poniżej zebrano najważniejsze zalecenia – osobno dla organizacji (firm, instytucji), a osobno dla użytkowników prywatnych – choć wiele z nich ma zastosowanie uniwersalne.
Dla firm i instytucji:
- Ocena ryzyka i plany ciągłości działania: Przede wszystkim zarząd i działy IT powinni ocenić, na ile ich biznes jest narażony na DDoS lub ataki na uwierzytelnienie. Jeśli dostępność usług online jest kluczowa (np. e-commerce, serwis finansowy), trzeba mieć plan awaryjny na wypadek DDoS. Plan powinien obejmować procedury techniczne (kto i jak przełącza ruch na zapasowe systemy lub usługi scrubbing) oraz biznesowe (jak poinformujemy klientów o ewentualnej przerwie, jak szybko jesteśmy w stanie zareagować). Warto przeprowadzać testy warunków skrajnych, a także mieć wykupione wsparcie (np. kontrakt z firmą anti-DDoS) zanim nastąpi atak – bo w trakcie ataku może być za późno na negocjacje.
- Infrastruktura odporna na DDoS: Stosować wspomniane metody ochrony – redundancję łączy internetowych, serwerów, usług DNS; wdrożyć WAF/IDS/IPS dla filtrowania ruchu; rozważyć użycie CDN do treści statycznych. W przypadku własnej infrastruktury sieciowej, upewnić się, że urządzenia (routery, firewalle) są odpowiednio skonfigurowane (wyłączone nieużywane usługi, ograniczone odpowiedzi ICMP, itp., by nie dać łatwej możliwości amplifikacji). Mieć dobrze dobranych dostawców usług – np. usługodawcy chmurowi często oferują wbudowane mechanizmy ochrony, z których warto korzystać.
- Korzystanie z usług bezpieczeństwa zarządzanego: Dla wielu firm opłacalne jest powierzenie części zadań specjalistom – np. skorzystanie z usług Scrubbing Center on-demand, gdzie w razie ataku przekierowujemy tranzyt do dostawcy czyszczącego ruch. Podobnie dla bezpieczeństwa aplikacji web – usługi typu Cloudflare czy Akamai nie tylko pomogą na DDoS, ale i ochronią przed wieloma atakami webowymi. Często mają też wbudowane mechanizmy zapobiegania brute force (np. Cloudflare Access czy rate-limiting rules). Outsourcing pewnych aspektów (SOC-as-a-Service, CDN, itp.) może podnieść poziom ochrony w sposób bardziej kosztowo efektywny niż budowanie własnych rozwiązań.
- Polityki haseł i MFA w organizacji: Każda organizacja powinna wdrożyć silne reguły uwierzytelniania. Wymagać od pracowników używania silnych haseł (i regularnej zmiany, jeśli to uzasadnione – choć nadużywanie wymuszonej zmiany bywa krytykowane, bo prowadzi do zapisywania haseł). Bezwzględnie włączyć uwierzytelnianie wieloskładnikowe wszędzie tam, gdzie to możliwe, zwłaszcza dla dostępów zdalnych, kont administracyjnych, poczty i wszelkich systemów krytycznych. W dobie ataków phishingowych i brute force, brak MFA to zapraszanie kłopotów. Warto też prowadzić szkolenia uświadamiające dla personelu, aby znali zasady (nie ujawniaj nikomu hasła, nie używaj tego samego hasła do celów prywatnych i służbowych, uważaj na podejrzane maile o reset hasła itp.).
- Twarde zabezpieczenia systemów przed brute force: Administrowane usługi powinny mieć ustawione limity prób logowania, mechanizmy lockout oraz logowanie zdarzeń. Np. serwer Windows Domain może mieć Group Policy ograniczającą próby logowania; serwery Linux – mechanizmy jak Fail2Ban (który automatycznie blokuje IP wykazujące podejrzaną aktywność logowań). Dla usług publicznych – wdrożyć CAPTCHy, mechanizmy typu Account lockout lub 2FA dla klientów. Jeśli firma prowadzi np. portal dla klientów, powinna rozważyć oferowanie (a nawet wymuszanie) 2FA dla tych klientów, a przynajmniej dodanie powiadomień o logowaniach z nowych urządzeń.
- Aktualizacje i łatki: Utrzymywać systemy z aktualnymi łatkami bezpieczeństwa. To rada uniwersalna, ale w kontekście DDoS – wiele ataków wykorzystuje znane luki (np. w protokołach lub konfiguracji). W kontekście brute force – często dochodzi do wycieków danych przez luki w oprogramowaniu webowym (skąd atakujący zdobywają bazy haseł). Aktualny system = mniej szans dla napastnika na doprowadzenie do sytuacji, gdzie brute force offline stanie się możliwy (bo np. wykradnie bazę przez SQL injection).
- Testy penetracyjne i audyty: Regularnie testować swoje własne bezpieczeństwo. Testy typu pentest czy Red Team mogą ujawnić np. że wasz panel admina jest wystawiony w Internecie bez limitu prób – co jest zaproszeniem do brute force. Albo że zapomnieliście o jakimś starym koncie z hasłem "password1". Audyt konfiguracji sieci może wykazać, że pewien serwer UDP może posłużyć do amplifikacji DDoS (więc ktoś inny może przez was atakować). Takie rzeczy lepiej znaleźć i poprawić zanim zrobi to atakujący.
- Cyberubezpieczenie i budowanie świadomości zarządu: Warto rozważyć wykupienie ubezpieczenia cybernetycznego, które pokryje ewentualne straty finansowe i koszty reakcji na incydent, zwłaszcza jeśli biznes mocno polega na dostępności online. Ponadto, zarząd firmy powinien być świadomy ryzyka – atak DDoS czy wyciek danych wskutek brute force to dziś ryzyka biznesowe, nie tylko techniczne. Ta świadomość przekłada się na odpowiednie budżety na cyberbezpieczeństwo i priorytety w strategii firmy.
Dla użytkowników indywidualnych:
- Używaj silnych i unikalnych haseł: Nigdy nie używaj tego samego hasła do wielu usług. Staraj się, by Twoje hasła były długie (co najmniej kilkanaście znaków) i zróżnicowane. Unikaj oczywistych fraz, imion, dat urodzenia. Dobrym pomysłem jest korzystanie z menedżera haseł, który za Ciebie będzie pamiętał hasła – wtedy możesz mieć naprawdę losowe i długie ciągi, których sam byś nie zapamiętał(a). Jeśli musisz wymyślić hasło, rozważ metodę tworzenia passphrase (hasła-frazy), np. połączenia kilku losowych słów przeplatanych znakami (byle nie były to popularne cytaty czy tytuły piosenek).
- Włącz dwuetapową weryfikację (2FA/MFA): Większość popularnych serwisów (Google, Facebook, Instagram, banki, fora internetowe, sklepy) oferuje obecnie możliwość włączenia drugiego etapu logowania – skorzystaj z tego. Aplikacje uwierzytelniające (Authy, Google Authenticator, Microsoft Authenticator itp.) są darmowe i łatwe w użyciu. Jeżeli serwis obsługuje klucze bezpieczeństwa (U2F/WebAuthn) i masz taką możliwość – to jeszcze wyższy poziom bezpieczeństwa. Pamiętaj, że 2FA chroni Cię nawet gdy ktoś pozna Twoje hasło. To szczególnie ważne, jeśli w przeszłości jakieś Twoje hasło mogło wyciec – atakujący mogą je kiedyś wykorzystać przeciwko Tobie.
- Uważaj na podejrzane próby logowania i phishing: Ataki brute force mogą iść w parze z atakami socjotechnicznymi. Jeśli dostaniesz SMS z kodem do logowania, o który nie prosiłeś/aś – bądź czujny/a, ktoś może próbować dostać się na Twoje konto i 2FA Cię chroni, ale powiadomienie przyszło do Ciebie. Nie podawaj nikomu takich kodów. Zwracaj uwagę na e-maile informujące o logowaniu z nowego urządzenia czy prośby resetu hasła – jeśli to nie Ty inicjowałeś(aś), ktoś może próbować. W razie wątpliwości zmień hasło na nowe, silne. Ogólnie, phishing to częsta metoda zdobycia haseł – nie klikaj w linki do logowania z e-maili, zawsze najlepiej ręcznie wejdź na stronę usługi i tam się zaloguj. Edukuj się w rozpoznawaniu podejrzanych wiadomości.
- Zabezpiecz swój domowy router i urządzenia IoT: Z perspektywy DDoS, Twoje urządzenie może zostać zrekrutowane do botnetu, jeśli będzie słabo zabezpieczone. Dlatego zmień domyślne hasło na panel administracyjny routera Wi-Fi. Aktualizuj firmware routera, kamer, TV smart i innych gadżetów (w miarę możliwości). Jeśli jakieś urządzenie ma funkcję dostępu zdalnego, a jej nie potrzebujesz – wyłącz ją. Używaj zapory na komputerze, by niepożądane usługi nie były widoczne z Internetu. Dzięki temu nie tylko chronisz siebie, ale także nie przyczyniasz się do problemu globalnego (botnety). Warto także na routerze domowym odciąć nieużywane porty przychodzące – większość użytkowników domowych nie potrzebuje żadnych połączeń przychodzących z internetu do ich sieci, więc można zablokować wszystko, co inicjuje z zewnątrz (domyślnie tak robi NAT routera, ale upewnij się, że nie masz ustawionego DMZ czy forwardingu portów bez potrzeby).
- Przygotuj się na ewentualny DDoS (jeśli jesteś specyficznym celem): Dla zwykłej osoby prywatnej atak DDoS raczej nie jest bezpośrednim zagrożeniem, bo nie utrzymuje ona usług. Są jednak wyjątki – np. gracze online czy streamerzy byli czasem celem DDoS poprzez atak na ich adres IP, aby np. wyrzucić ich z meczu (tzw. bootery używane w społeczności gamingowej). Jeśli masz taką ekspozycję (np. grasz w gry i ktoś może poznać Twój IP), ukryj się za VPNem lub korzystaj z serwerów pośredniczących. W przypadku posiadania własnej strony internetowej czy serwera (np. blog, serwer gry dla znajomych) – skorzystaj z darmowych planów CDN/anti-DDoS (np. Cloudflare ma darmowy plan dla stron WWW). To da Ci podstawową ochronę przed atakami.
- Kopia danych i plan B: Choć nie dotyczy to bezpośrednio brute force czy DDoS, to w ogólnym dobrym nawyku bezpieczeństwa – miej kopie zapasowe ważnych danych offline. Jeśli nawet atakujący złamie Twoje hasło i zaszyfruje Ci dysk lub usunie pliki (scenariusz ransomware), będziesz mieć kopię. Jeśli ważny serwis padnie ofiarą DDoS i przez jakiś czas nie masz do niego dostępu – miej alternatywne sposoby (np. gdy bankowość online nie działa, miej zapisany numer do banku lub inną metodę wykonania pilnej operacji).
Podsumowując, dla użytkownika indywidualnego kluczowe jest: dobre nawyki (hasła, 2FA, ostrożność) i dbałość o własny sprzęt. To eliminuje zdecydowaną większość typowych ataków. Jak pokazują statystyki, wciąż 81% włamań wynika ze słabych lub skradzionych haseł – czyli coś, na co sami mamy wpływ jako użytkownicy. Wprowadzając nawet proste zmiany, jak użycie menedżera haseł i włączenie uwierzytelniania dwuskładnikowego, stajemy się dla atakującego znacznie trudniejszym celem.
Podsumowanie
Ataki DDoS i brute force to dwa poważne zagrożenia w krajobrazie bezpieczeństwa IT, różniące się charakterem, ale oba mogące wyrządzić dotkliwe szkody. DDoS potrafi sparaliżować działanie usług – według raportów koszt przestoju spowodowanego DDoS może sięgać tysięcy dolarów na minutę, a rekordowe ataki liczone w terabitach na sekundę pokazują, że skala tego zjawiska wciąż rośnie. Brute force z kolei jest często cichszym zagrożeniem, ale bardzo rozpowszechnionym – automaty skanują naszą cyfrową przestrzeń nieustannie w poszukiwaniu słabych haseł. Jego wpływ widać w statystykach naruszeń danych; raport Verizon DBIR od lat wskazuje, że ogromny odsetek wycieków to efekt przejęcia lub zgadnięcia poświadczeń.
Dobra wiadomość jest taka, że przed obiema kategoriami ataków można się bronić, stosując odpowiednie kombinacje technik i procedur. W przypadku DDoS kluczowe jest przygotowanie infrastruktury – zarówno poprzez solidną architekturę (redundancja, CDN, anycast), jak i wdrożenie narzędzi obronnych (firewalle, usługi anty-DDoS). Równie ważna jest czujność operacyjna – monitoring i gotowość do szybkiej reakcji. W przypadku brute force podstawą jest higiena haseł i uwierzytelniania – to obszar, gdzie technologia (np. 2FA) łączy się z czynnikiem ludzkim (dyscyplina w tworzeniu haseł). Systemy informatyczne powinny z góry zakładać, że ktoś kiedyś spróbuje złamać każde konto – i mieć wbudowane mechanizmy temu przeciwdziałające.
Na zakończenie warto przytoczyć cytat oddający esencję prewencji: „Cyberataków nie da się całkowicie uniknąć, ale można uczynić je na tyle trudnymi i kosztownymi dla napastnika, że poszuka on łatwiejszego celu.” DDoS czy brute force często działają jak woda – znajdują najprostsze ujście. Jeśli zadbamy, by nasza „tama” była mocna, większość przestępców pójdzie gdzie indziej. Ci najbardziej zdeterminowani być może w końcu coś osiągną, ale dzięki warstwom zabezpieczeń zauważymy ich działania i zminimalizujemy szkody.
W erze transformacji cyfrowej zarówno organizacje, jak i osoby prywatne muszą świadomie podchodzić do kwestii bezpieczeństwa. Ataki DDoS i brute force to jedne z wielu zagrożeń, ale ze względu na swoją powszechność – wymagają szczególnej uwagi. Miejmy nadzieję, że lektura tego artykułu pozwoliła lepiej zrozumieć, jak te ataki działają i jak się przed nimi bronić. Dzięki temu następne 10 000 prób logowania botnetu lub kolejny skok ruchu na naszym łączu nie będą już dla nas zaskoczeniem, lecz sygnałem do wdrożenia przygotowanych wcześniej środków zaradczych. W cyberbezpieczeństwie wygrywa ten, kto jest przewidujący i konsekwentny – a nie ten, kto reaguje dopiero po fakcie.